No i jestem na południu Islandii. Można powiedzieć że to taki najbardziej zurbanizowany region tej wyspy pomimo tego że wzdłuż wybrzeża rozmieszczony jest pas najbardziej aktywnych obecnie wulkanów.
I może właśnie dlatego wzdłuż głównej drogi zlokalizowanych jest dużo miast i miasteczek a pomiędzy lodowcami, wulkanami a morzem ciągną się olbrzymie obszary łąk, na których wypasa się bydło, owce i wszechobecne konie.
Na całym południowym wybrzeżu panuje zdecydowanie wyższa temperatura i klimat jest tu wyraźnie przyjemniejszy co nie zmienia faktu że wiatr wieje tu z równie wielką siłą jak i w innych częściach wyspy. Przy okazji silnego wiatru zaobserwowałem śmieszne zjawisko tzn. konie zawsze ustawiały się zadem do wiatru.
Po ponad tygodniowym pobycie na Islandii mogę powiedzieć że na całej wyspie znajdziecie wiele ciekawych miejsc, jednakże południowa część wyspy posiada całą masę atrakcji turystycznych, które są najbardziej popularne wśród turystów i rozpoznawalne na całym Świecie.
Wyjeżdżając z Reykjaviku w kierunku wschodnim pierwszą ciekawostka którą warto zobaczyć jest park narodowy Thingvellir, którego główną atrakcją jest jezioro Thingvallavatn. Jest to miejsce uznawane za kolebkę Islandii, ok 1000 lat temu nad brzegiem tego jeziora po raz pierwszy zebrał się parlament islandzki, czyli Althing. Wody jeziora są krystalicznie czyste dzięki czemu w każdym praktycznie miejscu widać podwodne życie tego wodnego akwenu.
Dalej znad Thingvallavatn proponuję udać się nad najbardziej rozpoznawalne miejsce na Islandii tzn. Geysir, który jest oficjalnie uznawany jako pierwsza atrakcja turystyczna Islandii (miejscu temu zawdzięczamy wprowadzenie do słownika nazwy „gejzer”). W chwili obecnej staruszek Geysir jest w stanie spoczynku, ostatnia jego erupcja miała miejsce w 2005, jednakże dalej miejsce to jest odwiedzane przez rzesze turystów z całego Świata, gdyż obowiązki staruszka Geysir’a przejął jego młodszy brat Strokkur czyli „bańka”. Dość trafna nazwa ponieważ w czasie początkowej fazy erupcji tworzy się turkusowo-błękitna bańka wrzącej wody.
Młodszy braciszek nie jest może tak efektowny (erupcje osiągają wysokość ok 12-16m), ale częstotliwość tychże jest bardzo duża i następuje co 5 – 10 min. Jeżeli już dojechaliśmy obejrzeć gejzery, to tylko 10 km dalej znajduje się najsłynniejszy wodospad Islandii – Gullfoss. Jest to wodospad posiadający niepowtarzalny kształt, wyznaczają go trzy różne poziomy wody a ostatni poziom wpada do wąskiego kanionu z ogromnym hukiem powodując powstawanie mgły wodnej , która w tym miejscu jest wszechobecna. W sezonie letnim woda przelewa się z predkością 130m3/s!!!
Wracając z powrotem na drogę nr 1 i kierując się na wschód jedziemy wzdłuż łąk położonych pomiędzy morzem a szczytami wulkanicznymi, spośród których pomiędzy łubinem wyłaniają się jęzory lodowcowe.
Oczywiście najznamienitszym lodowcem na Islandii jest największy w całej Europie Vatnajokull z laguną lodowcową Jokulsarlon oraz Parkiem Narodowym Skaftafell. Miejsca zacne i godne uwieńczenia na zdjęciach, jednak moja wyprawa w te rejony zakończyła się fiaskiem. Wulkan Grimsvotn (zlokalizowany właśnie na lodowcu Vatnajokull ), który wybuchł trzy tygodnie przed moim przyjazdem na Islandię spowodował że w czasie mojej wizyty ilość pyłu wulkanicznego była tak duża, że widoczność w powietrzu ograniczona była do kilkuset metrów a sam lodowiec pokryty był ciemnobrunatną warstwą pyłu.
Ale zanim dotrzemy do Vatnajokull mijamy po drodze kilka równie znanych i bardzo interesujących miejsc. Zalicza się do nich wodospad Seljalandsfoss, mały ale pięknie zlokalizowany na skarpie nachylonej w sposób który umożliwia nam obejście wodospadu od „tyłu”.
Jest również kolejny duży i znany wodospad Skogafoss, który można rzec jest idealnie prosty, a woda spływa z 60-cio metrowego zielonego klifu.
Pomiędzy dwoma wspomnianymi powyżej wodospadami położony jest nie kto inny jak sprawca największego paraliżu komunikacyjnego w Europie, wulkan Eyjafjallajokull prężący swoje muskuły na wysokość 1666 m. U podnóża wulkanu zlokalizowana jest dość duża farma, która w czasie erupcji zasypana była kilkudziesięciu centymetrową warstwą pyłu wulkanicznego, co upamiętnione jest specjalna tablicą przed wjazdem na farmę. Co ciekawe w miesiąc po ustaniu erupcji życie na farmie zaczęło wracać do normy – Islandczycy są po prostu wulkanoodporni!!!
FF, o Islandii można by pisać i opowiadać długo, ale jak z każdej podróży trzeba kiedyś wrócić do domu, tak i każdą opowieść trzeba tez zakończyć bo życie ucieka szybko naprzód i stwarza nowe okazje do odkrywania Świata. Ja mogę tylko dodać że takiego drugiego miejsca w Europie nie znajdziecie, mimo że objechałem ¾ wyspy to i tak wielu interesujących miejsc nie zdążyłem zobaczyć, ale na pewno dowiedziałem się wiele o Islandii i Islandczykach i moja kolejna wizyta na tej wyspie będzie jeszcze lepiej przygotowana i pozwoli na jeszcze lepsze jej poznanie. A pisze że będzie bo na pewno jeszcze tam zawitam J