Afryka to niewątpliwie upalne słońce, przepiękne plaże, palmy, ale przede wszystkim coś co mnie ciągnęło do Kenii, to Safari.
Lwa, żyrafę czy słonia każdy z nas może zobaczyć w najbliższym ZOO, lecz nie ma to jak znaleźć się na sawannie, wśród wzgórz, gdzie otaczająca nas miejscowa fauna i flora powala nas swą mnogością i rozmaitością. Można by rzec: to jest to co tygrysy lubią najbardziej 😉
Kenia słynie z najbardziej znanych parków w Afryce. Znajdziemy tu takie parki narodowe jak: Tsavo, Masai Mara, Samboru czy Ambolesi z widokiem na Kilimandżaro. My z racji lokalizacji naszej wycieczki w Mombasie najbliżej mieliśmy do największego parku w Kenii tj. do Tsavo. Tsavo podzielone jest na dwie części: Tsavo East i Tsavo West które rozdziela główna droga Mombasa – Nairobi.
A więc jedziemy do Tsavo East.
Jest upalny poranek, tak coś ok 30C i pierwsza zła wiadomość, na safari jedziemy busami bez klimy!!! Oj będzie się lał pot po… plecach. Niestety taki już urok podróżowania po afrykańskim buszu, ilość kurzu i pyłu jest tak duża że żadna klima nie jest tego w stanie ogarnąć.
Po dwugodzinnej podróży docieramy do południowej bramy i po kilku minutach formalności wjeżdżamy na teren parku. Przed wjazdem w każdym busie podnosimy dach, aby można było wygodnie obserwować wszystko co dzieje się dookoła. Otwarte dachy zdecydowanie poprawiły komfort podróżowania, w końcu jest czym oddychać. No wiec wjeżdżamy i jedziemy szutrową drogą koloru rdzy, zresztą cały teren dookoła ma barwę rudo-czerwoną ze względu na dużą zawartość tlenku żelaza w glebie. Już po pierwszych kilkuset metrach musze stwierdzić ze zawartość kurzu i pyłu jest masakrystyczna, a mamy przecież porę deszczowa. No w końcu będę mógł przetestować jakość uszczelnień mojego Nikona 😉
Jeśli myślicie że zaraz po wjeździe otoczą Was tabuny zwierząt to musze Was rozczarować, ostatecznie to nie jest ZOO. Pierwsze małe zwierzaki napotykamy dopiero po kilkunasty minutach podróży. Po Tsavo East podróżuje się tylko wyznaczonymi szlakami i obowiązuje tu całkowity zakaz opuszczania samochodów. Podróżując dalej w głąb buszu zaczynamy spostrzegać coraz więcej zwierzyny. Są słonie i zebry, po lewej i prawej widać przeróżne gatunki antylop. Widać pierwsze żyrafy i wpadamy na małe stado słoni, które schładza się w małym bajorku nie dalej niż 10 m od naszego pojazdu. Muszę przyznać ze to spojrzenie w naszym kierunku robi wrażenie, ostatecznie dzikie słonie zabijają w Afryce więcej ludzi niż drapieżne koty.
Po krótkim postoju ruszamy dalej rdzawa drogą pomiędzy rozłożystymi koronami akacji. Po kilku godzinnej wędrówce przez busz docieramy do Voi Lodge gdzie będziemy nocować. Przy wjeździe wita nas personel hotelu jak zwykle gotowy do pomocy przy naszych bagazach (oczywiście za niewielka opłatą ;-)). Po krótkim odpoczynku udajemy się do restauracji na obiad i tu doznaję czegoś co jeszcze mi się nie zdarzyło, z wrażenia zaparło mi dech w piersiach. Hotel ten położony jest na północnym stoku wzgórza ok 300m nad poziomem morza z widokiem na niemal całą równinę Tsavo. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem!!! To po prostu trzeba zobaczyć.
Jest godzina 16:00, zostało jeszcze ok. dwie godziny do zmierzchu, więc nie marnując czasu wyjeżdżamy ponownie na safari. Jak już wspomniałem wcześniej bogactwo przyrody oszałamia, dookoła stada antylop, gazel czy żyrafy buszujące wśród akacji.
Pod wieczór wracamy do hotelu na wzgórzu pełni wrażeń z podróży po Arce Noego i tylko żal że kotów było jak na lekarstwo. Niestety tu druga zła wiadomość, nasz pobyt wypadł pod koniec pory deszczowej a ze względu na urodzaj pożywienia i ilość naturalnych zbiorników wodnych wypełnionych po brzegi, zwierzyna jest mocno rozproszona po całym terenie a co za tym idzie drapieżniki również jakby zapadły się pod ziemię :-((
Ale po powrocie do hotelu czeka nas pełen relaks, basen na górnym tarasie, piwo w ręce i przed oczyma w dole równina Tsavo pełna barw zachodzącego słońca i wszechobecnych płazów i gadów w kolorach tęczy. Teraz już wiem że musze przeczytać „Pożegnanie z Afryką”…
Czy jestem usatysfakcjonowany? Nie, nie i jeszcze raz nie. Po pierwsze za krótko, po drugie koniec pory deszczowej nie jest chyba odpowiedni na safari i po trzecie hotel pięknie położony ale to jednak hotel. Ale następny raz wybiorę się już na prawdziwe safari, może Masai Mara, noclegi pod namiotem, bliżej drapieżców i natury…